Już tydzień przed fundujesz SPA swoim włosom bo wiesz co je czeka. One biedne jeszcze nie wiedzą... Dzień przed olejowanie, mycie płukanka z siemienia lnianego. Włosy są zadowolone. Nadchodzi TEN dzień. Idziesz jak na ścięcie głowy. "dzień dobry" i zapraszają cię na mycie. Nauczona doświadczeniem masz oczywiście w torbie aloesową Equilibrę. Nie masz zamiaru znowu drapać się całą noc po głowie i skończyć z ranami nazajutrz. Przechodzisz na fotel gorszy niż dentystyczny. I już ci czeszą je na mokro plastikowym grzebieniem. Uspokajasz oddech. W ruch idzie suszarka... A ty się hiperwentylujesz. Tapirowanie... Konwulsje, zwijasz się w sobie. Ok zażyczyłam sobie dobieranego luźnego zbierającego na bok miękkie fale. Hmmm ładnie idzie tej fryzjerce, może nie będzie tak źle... No i pojawiają się wsuwki... Twój koszmar z dzieciństwa. Masz wrażenie jakby to było wczoraj. 7 rano, babcia, grzebień, warkoczyki i te wsuwki wbijane w sam mózg. Znowu one... Wytrzymałaś? To dobrze... idzie prostownica na której powstaną fale. Stan przedzawałowy, chmura dymu - lakier. Kolejna chmura dymu- nabłyszczacz (przecież one błyszczały same!) i znowu lakier. Koniec? Super. Płacisz jak za te tortury jak za czysty olej arganowy i wybiegasz z wargą przegryzioną do krwi. W domu "fale" sa już prawie prostymi strąkami a do imprezy daleko. Wiesz, że miesiąc będziesz doprowadzać włosy do stanu sprzed fryzjera, ale ile ich ubyło nie policzysz. Na pewno wiele zobaczysz jutro rano uciekających do odpływu. Obiecasz wtedy sobie, że następnym razem pójdziesz w prostych, długich i naturalnych. Ale z czasem zapomnisz o tym i historia znowu się powtórzy... :)
Oto efekt dzisiejszych męk od strony "fal". Dobieranego mi koleżanka nie cykneła, bo obie byłyśmy zbyt zszokowane. Ona nie takim efektem a ja torturami. Może zrobimy sobie fotkę na balu :)
A Wy przed tego typu imprezami korzystacie z usług salonów fryzjerskich? Czy już nie popełniacie tego typu błędów? A może znacie takie co nie katują włosów w ten sposób?
Ja już się nauczyłam przynajmniej nie chodzić na makijaż :) Zawsze był za mocny jak na mój gust i przyzwyczajenia (częste alergiczne zapalenia spojówek...) a już w trakcie imprezy kończyło się wysypem. Przez kilka tygodni walczyłam z ropnymi gulami. Tym razem odstawiłam retin A na parę dni, żeby skóra przestała się łuszczyć, położę cienką warstwę podkładu, zrobię mocną kreskę i porządnie wytuszuję rzęsy. Troszkę różu usta nude i będzie git.