Nie wiem już czy kiedykolwiek uda mi się wywalczyć piękne włosy... Tzn ja mam piękne włosy. Ale w bardzo niewielkiej ilości. Leci wszystko po kolei. Za tydzień kończę kurację Joanną Rzepą. Włosy szybciej rosną i babyhair rosną. A nigdy wcześniej włosy mi nie rosły tak, że zauważam to gołym okiem. Ale wypadanie bez zmian, i włosy zamiast przetłuszczać się mniej, muszę myć co dwa dni. Więc za tydzień startuję z Jantarem. Pani w moim sklepiku ma dostawę na sobotę więc pewnie znowu nakupuję bzdetów.
A muszę chyba zastosować prostszą kurację, mniej kosmetyków. Wprawdzie i tak się opamiętałąm i już nie używam wszystkiego na raz. Bo ciągle coś mi się z włosami działo. Albo się strączkowały, albo latały we wszystkie strony i przesuszam końcówki... teraz już zawsze zabezpieczam olejkiem. Wogóle to zdarzyło mi się oleju dokładnie nie zmyć i to w dzień imprezy na zakończenie sezonu rowerowego ;P Główne kosmetyki pozostają te same. Te które jestem pewna, że dobrze mi służą. Vatika z olei, z masek Biovax jedwab i kreatyna, a nawilżająco maska z avokado, póki promcia na te wstrętne owoce. I tu jest dobrze. Te się skończą, nadejdą drugie szanse tych, które stoją jeszcze w szafie. I mam jeszcze taki problem, że zawsze przedobrzę z kosmetykami b/s. Mam jakiegoś bzika na punkcie mgiełek, odżywek w sprayu i b/s. Co przechodzę obok jakiejś to muszę psiknąć....
Dziś dzień zajęć :( Od 9 do 20.14. Jutro od 8 do 18.30. Chyba się zastrzelę... I kiedy tu notki pisać jak ledwo starcza czasu na mycie włosów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz