Wczoraj po wizycie w izbach pielęgniarskich pomyślałam oj tam pójdę do Natury kupie może jakiś olejek green pharmacy... W drodze mijałam z koleżanką obskurny sklep drogeryjno- chemiczny z gospodarstwem domowym. Z zewnątrz rodem wczesny PRL. No i mówi mi "wbrew pozorom w takich zawsze są najfajniejsze rzeczy". A że potrzebowałam też szczotki do mycia butelek to weszłyśmy. W jednym momencie dostałam palpitacji serca ;P Wgniotło mnie w podłogę dosłownie od widoku nadmiaru rzeczy, które bym chciała. Po prostu wszystko z Green Pharmacy od mycia ryja po 5 rodzajów olejków, dużo Mariona, Jantar, za którym zdeptałam buty po Olsztynie, wszystkie serie Joanny do włosów, henna w proszku, którą na pewno wypróbuję zanim zamówię kolejną Khadi, i coś dla mojego TŻ. Jego ukochana seria Biały Jeleń w takim wyborze o którego istnieniu nawet nie wiedziałam. Bo kto by przypuszczał, że jest nawet seria męska. Dostanie na mikołajki całą serię .
Na pewno w innych miastach te kosmetyki nie są rzadkością. U nas niestety są i najgłupsze rzeczy trzebaby zamawiać :( Jedynym minusem mojej idealnej drogerii jest to, że nie można płacić w niej kartą i musiałam się mocno ograniczyć. Za tydzień jak będę odbierała prawo wykonywania zawody wezmę więcej pieniążków :P
A ze wczoraj tak o skromnie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz