24 paź 2012

5. O moich włosach

Czas na kilka zdjęć, z czym my tu wogóle mamy do czynienia....

Od dziecka aż do nastoletnich eksperymentów miałam naprawdę piękne włosy. Wszyscy ciągali mnie za warkocze i się zachwycali. Były mocne, błyszczące, długie... Zawsze lubiłam ich kolor. Taki miły brązik z miedzianym połyskiem.
















Dodałabym lepiej widoczne, ale neistety w domu rodzinnym wszystko nadal jest. Wspomniane warkoczyki i różowa bluzeczka :)

Potem były wielokrotne farbowania na czarno. Była nawet trwała (to był dramat. Fryzjerka po właściwym czasie utrwaliła loki, zdjęła wałki...a tam zero skrętu xD Po dodatkowej godzinie miałam lekkie fale i to jak po umyciu nie tknęłam ich palcem i wklepałam masę pianki xD Trwało to miesiąc. Potem zaczęłam się czesać i znowu miałam druty). Jedyny plus jaki w tym widzę to fakt, że nigdy nie użyłam prostownicy. Nie używałam też lokówki- bo niby po co. Dłużej bym się czesała niżby to przetrwało. Suszarki też raczej nie używałam. Mało co używałam. Moim ulubionym zestawem był jakiś zwykły reklamowany szampon (od roku myłam Barwą, bo coś mi zaczynało w głowie świtać- może reklamy kłamią? Może by tak troszkę bardziej naturalnie, jak kiedyś? Brak silikonu sprawiał, że zniszczenia zaczęły być widoczne) A do szamponu jakaś szybka odżywka. Najlepiej dwufazowy Gliskur w sprayu. W sierpniu ubiegłego roku skusiłam się na farbę w piance...Wyleciała połowa włosów. Potem była jakaś kolejna czarna i znowu... Ogólnie wypadanie to mój największy problem. Zawsze jest duże. A po niktórych wymysłach jest ogromniaste. Bywa, że z odpływu wyjmowałam nawet 400 włosów...Po serii badań lekarz zdiagnozował zbyt wiele stresu ;P Też mi odkrycie. Pomagał mi Radical w ampułkach. Ale różne kryzysy finansowe zawsze przerywały terapię.
Wlosomaniactwo zaczęło się 2 miesiące temu, w pięknym holenderskim mieście- den Haag, kiedy to moja współlokatorka Ania przeżywała codziennie kiedy będzie mogła naoliwić włosy...więc i ja naoliwiłam, a co mi tam. Zachwyciłam się nazajutrz ich miękkością, więc siadłam do neta...trafiłam na spis blogów włosomaniaczek...i przepadłam. Aktualnie dużo się uczę na temat włosów. Poznaję swoje włosy. Eksperymentuję co lubią a czego nie, żeby ustalić jakiś plan pielęgnacji. I walczę o każdy włosek bo wciąż i wciąż mi wypadają... Rok temu postanowiłam nie farbować. Mam odrost do ucha. Ale teraz jak mam świadomość, że nie musi tak być, że jest zdrowe farbowanie henną i zamierzam to wykorzystać już w najbliższą sobotę :) Pozatym myślę, że mam włosy niskoporowate :/ Po pierwsze nigdy nie były bardzo znoszczone. Po drugie - moja przygoda z trwałą. Po 3 - każda farba inna niz czarna schodzi mi w 3 tygodnie całkowicie. Czarna mocno mnie łapie. Nie schodzi wogóle. Zostaje aż do ścięcia. Po 4 moje włosy kochają ojelek kokosowy. Cięzko mi powiedzieć coś o utrudnionym moczeniu i długim schnięciu włosów... Kiedyś myślałam, że schną raczej szybko. Ale nie dość, że je wyciskałam długo pod prysznicem to jeszcze tarłam jak szalona ręcznikiem... Teraz gdy umyję o 8 rano do 13 jestem uziemiona w domu... A i tak bywa,że wychodzę w wilgotnych. A mam ich naprawdę mało. I wcalę tutaj nie wymyślam. Mam kucyka cieniutkiego jak kiedyś jednego z dwóch, a jako dziecko to i z trzech. Więc cieżko powiedzieć na chwilę obecną.

Włosy na koniec czerwca, zanim cokolwiek z nimi się działo.





















Włosy we wrześniu w Holandii, po kilku oliwieniach i maskach i mój odrost ;P Normalnie aż tak się nie rzuca w oczy, bo albo jest buro i ponuro, albo mam związane.





















Włosy dziś :P Jak widać zaczynają żyć i rosnąć :) Po powrocie, na początku miesiąca podcięłam je sporo. A po zmierzeniu odrostów koło ucha stwierdzam przyrost 2,5 cm w ciągu 5 tygodni ;P





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...